Polski przewodnik po Florencji, po Sienie, Pizie, Lukce. Dla grup i klientów indywidualnych. Ciekawe wizyty tematyczne, w muzeach, spacery po mieście, degustacje, wycieczki po Toskanii. Blog.
KORONAWIRUS WE WŁOSZECH – KRYZYS Trudno mi teraz skupić sie na sztuce i pisać dla Was o mojej ukochanej Toskanii, kiedy znajdujemy się w sytuacji kryzysowej i kiepsko widzimy zarówno ten sezon turystyczny, jak i ogólne, szersze perspektywy. Więc może lepiej napisać “jednym tchem” o tym, co dzieje się tutaj, właśnie teraz, na bieżąco. Epidemia, która na pewno zmieni nas wszystkich i oblicze świata, który wydawał nam się znajomy.
Wiem, że kryzys dotknął również Polskę, choć na razie w mniejszym stopniu, ale zagrożenie ekonomiczne dla wielu osób i dla gospodarki na całym świecie jest bardzo prawdopodobne. I wiem, że Wy jesteście jeszcze na etapie, na którym my byliśmy trzy tygodnie temu.
PRZED EPIDEMIĄ Jeszcze trzy tygodnie temu śmiano się wszędzie z sytuacji w Chinach, tak jak dzisiaj na świecie śmieją się z Włochów, nie zdając sobie sprawy, że za tydzień, dwa to samo może dotknąć również ich. Jeszcze dwa tygodnie temu, wszyscy tutaj mówili: – Bez paniki, to jest tylko poważniejsza grypa, na nią się nie umiera a umierają najwyżej tylko osoby starsze… Jeszcze tydzień temu kpiliśmy sobie i organizowaliśmy “antywirus party“, dzisiaj lękamy się o naszych bliskich, bo mogą być następni na liście. Albo będą potrzebować pomocy medycznej w jakiejkolwiek sprawie i nie będzie dla nich miejsca w szpitalu…
CZERWONA STREFA – KORONAWIRUS Właśnie, w chwili kiedy to piszę, włoski rząd wydał dekret, iż całe państwo jest poddane zamknięciu i restrykcjom: “czerwona strefa”. Obowiązuje od jutra bezwzględny zakaz poruszania się bez potrzeby gdziekolwiek, wjeżdżania i wyjeżdżania z kraju i zostaną zamknięte prawie wszystkie miejsca publiczne. Pozostaną otwarte bary i restauracje tylko do 18-tej, supermarkety od poniedziałku do piatku i niektórzy bedą chodzić jeszcze do pracy, co jest tylko kwestią czasu. Dzień lub dwa, biorąc pod uwagę powiększającą sie bardzo szybko liczbę zakażonych, zamkną pewnie wszystko.
SYTUACJA W SZPITALACH– KRYZYS Szpitale zaczynają być przepełnione, lekarze i personel medyczny pracują non stop, brakuje łóżek na oddziałach i nie wszyscy są już teraz przyjmowani. Zaczęto wcielać w życie smutną zasadę: przyjmujemy tych, którzy są młodsi. Liczba zakażonych przerosła 9 tysięcy a ponad 700 osób potrzebuje terapii intensywnej. Tylko dzisiaj umarło na koronawirusa prawie 100 osób i wierzcie mi, nie była to miła śmierć, jeżeli śmierć w ogóle moze być miła… W samotności, pod aparatem tlenowym i bez bliskich, których wizyty są zabronione. Nawet pogrzeby są na razie wstrzymane do odwołania.
Mamy do czynienia z eskalacją wydarzeń z dnia na dzień i zdajemy sobie wreszcie, konkretnie sprawę z powagi sytuacji. Jest źle. I będzie gorzej.
Dzień za dniem, śledzimy numerki, budzimy się i zasypiamy z jedną myślą… a może to tylko zły sen? Nie ma stref wolnych od wirusa, nie uznaje on granic i zakazów, murów i nie da się go zamknąć pod kluczem.
Czytamy zakurzone książki (bo biblioteki są zamknięte a do księgarni lepiej nie chodzić), oglądamy filmy, na które nigdy nie mieliśmy czasu, gotujemy i robimy gruntowne porządki, chodzimy na samotne lub rodzinne spacery, rozmawiamy z naszymi dziećmi, pielęgnujemy ogród i wysyłamy sobie nawzajem pocieszające smsy.
W powietrzu czuć rezygnację i rownież agresywność, no bo kto jest winny za zarazę? Na kim odreagować frustrację? W wielu więzieniach doszło do buntów i zamieszek, nasiliły się kradzieże i napady w mieście. Pająk wolno snuje swoją napiętą sieć…
A Wenus spędza samotne noce w Uffizi, Dawid kontempluje pustą salę Akademii, Perseusz dziwi się, iż nikt nie podziwia jego naprężonych muskułów, kina i sale teatralne porastają kurzem, restauracje zasunęły werandy, niektóre firmy przygotowują sie pomału do bankructwa, ci, którzy nie pracują i nie mają oszczędności albo jakiejś konkretnej pomocy, pomału myślą o najgorszym.
Czekamy… a tymczasem w głowach dźwięczy piosenka Rina Gaetano, którą być może znacie: “Ma il cielo è sempre più blu”, A niebo jest coraz bardziej błękitne…
Poza sezonem, pasjonują mnie krótkie wycieczki do innych miast włoskich. Niedawno powróciłam z wielką chęcią do Rzymu, Turynu, Mediolanu i Wenecji. Dzisiaj będzie właśnie taki wpis o mojej jednodniowej wycieczce do Wenecji. Nie zamierzam pisać kolejnego przewodnika, bo istnieje już ich w sieci tysiące i niektóre są naprawdę dobrze zrobione. Jeżeli szukacie informacji praktycznych i porad, to odsyłam Was do wielu blogów i portali na ten temat.
A to moje refleksje, porady i wrażenia z pobytu poza sezonem.
JAK PODRÓŻUJĘ Podróżuję generalnie korzystając z Blablacar, Flixbusa lub Italo i Wam też polecam.
Blablacar to car sharing, czyli zweryfikowani użytkownicy publikują przejazdy samochodowe z dokładną datą, godziną, miejscem dojazdu i ceną a szukający przejazdów mogą w ten sposób je zarezerwować. Plusem blablacar są dobre ceny, szybki dojazd, komfort i możliwość poznawania nowych ludzi (jak mówi nazwa: bla bla, rozmawiamy z innymi w podróży i czasami, nie mamy wyjścia, bo niektórzy są bardzo gadatliwi). Dużym atutem jest cena, która zawsze jest taka sama, niezależnie czy rezerwujemy tydzień przed wyjazdem czy na ostatnią chwilę. Minusami zdecydowanie są godziny, miejsce wsiadania i wysiadania (zależnie od potrzeb kierowcy) i brak niektórych połączeń. Dla wielu, wadą może być podróżowanie z nieznajomymi, ale wszystko wygląda bardzo bezpiecznie i polecam podróżowanie tylko z kierowcami, którzy posiadają już recenzje.
Flixbus to sieć autobusowa na całym (lub prawie) terytorium Europy. Oferuje dojazd do wielu miast, w komfortowych warunkach, punktualnie i w dobrych cenach. Jeżeli możecie dostosować się do dnia i godziny, zależnie od proponowanych najtańszych ofert, naprawdę udaje się dużo zaoszczędzić. Moja podróż do Wenecji z Florencji tam i z powrotem kosztowała mnie 22 euro a do Rzymu pod koniec lutego zarezerwowałam za 14 euro! Nie polecam Flixbusa na podróże dłuższe niż 8 godzin, trochę ciasnawo.
Italo czyli konkurencja Trenitalia. Jeżeli zapiszecie się na newsletter, wysyłają wiele zniżek i ofert, w ten sposób rezerwując podróż wcześniej i w mniej popularnych godzinach i dniach, można znaleźć ciekawe ceny. Zdecydowanym plusem jest czas podróży, na przykład z Florencji do Rzymu jedzie się półtorej godzinki i bardzo wygodnie. Nie polecam Wam kupowania biletów Italo na ostatnią chwilę, w tym wypadku są droższe niż te Trenitalia.
WENECJA, MOJA PIERWSZA WYCIECZKA W Wenecji byłam dawno, dawno temu, jako młoda dziewczyna, w lecie, w upale i w tłumach. Zawsze potem, po tym doświadczeniu, jakoś omijałam to miasto. Możecie sobie wyobrazić jak wyglądała ówczesna sytuacja: ścisk, upał, śmieci i brzydki zapach. Postanowiłam tym razem pojechać w okresie niskosezonowym i sprawdzić jakie będą moje wrażenia.
DOJAZD I ZWIEDZANIE Do Wenecji wysepki, z Wenecji Mestre, części na lądzie, najlepiej dojechać pociągiem, szybko, tanio i wygodnie. Wysiada się na dworcu Venezia Santa Lucia i od razu przed oczami rozpościera się przed Wami widok na kanał i na magię… Każdy kto tutaj przyjeżdża, oczywiście chce skorzystać z vaporetto czyli komunikacji miejskiej na wodzie. Ja polecam Wam chodzenie po Wenecji pieszo. Nie jest duża i według mnie to to najlepszy sposób na zobaczenie zaułków (chiassi i calle), placyków, odkrycie restauracji, sklepów, warsztatów i poznanie codziennego życia mieszkańców.
Nie śledźcie szlaku turystycznego czyli Dworzec (stazione ferroviaria) – Ponte di Rialto – Bazylika San Marco, ale idźcie trochę dookoła, bocznymi uliczkami i nacieszcie się widokami. Obiecuję, że wysiłek fizyczny zostanie nagrodzony niesamowitymi wrażeniami i odkryciem wielu wspaniałych miejsc. Na przykład jeśli od dworca pójdziecie wzdłuż kanału w lewo, to odkryjecie zupełnie inną część miasta.
KIEDY Najlepiej pojechać na wycieczkę do Wenecji poza sezonem od listopada do marca, wykluczając różne święta. Pamiętajcie, że w Wenecji w lutym odbywa się znany karnawał, może to być powód, by tam pojechać wtedy lub nie (wiadomo ceny noclegów są wtedy droższe i jest bardzo dużo turystów). Ja zdecydowanie unikam takich masowych atrakcji.
WRAŻENIA Zapach. Poza sezonem Wenecja jest czysta i pachnie morzem. Czyli przykro mi, ale winni za zapach i za śmieci, są nie kto inni tylko turyści. Można powiedzieć zmora i zbawienie tego miasta.
Ceny. Wenecja nie jest wcale droga. Oczywiście, jeżeli chcecie “urzędować” na placu Św. Marka, to za to zapłacicie, ale w bocznych uliczkach, ceny są takie jak w innych miastach północy i centralnych Włoch. Za pizzę w restauracji zapłacicie od 5 do 12 euro, za spritz 4-7 euro, za lody 2,50-4 euro, za kanapkę 3-5 euro i tak dalej.
Piękno. Miasto jest po prostu przepiękne, widziane na spokojnie. Ja chodziłam, chodziłam i nie mogłam się napatrzyć. Co rusz otwierał się przede mną nowy widok na kanały, morze, sklepiki, place… Co ciekawe, o każdej porze dnia zmienia się światło i kolory a wieczorem i nocą to Wenecja nabiera zupełnie innego wyglądu.
Cisza… nie ma tutaj ruchu ulicznego, słychać tylko obijanie się wody o brzegi i jest to bardzo relaksujące wrażenie.
CO ZOBACZYŁAM SCUOLA GRANDE DI SAN ROCCO z dziełami Tintoretta, Giorgione, Tiepola i innych. W mieście, w średniowieczu, korporacje kupców i rzemieślników zakładały szkoły czyli własne siedziby i jedną z najbardziej znanych jest właśnie San Rocco. Tintoretto pracował tam wiele lat i wykonał aż 60 gigantycznych obrazów, oprócz niego pracowali tam również inni artyści i rzemieślnicy. Szkoła jest po prostu przepiękna. Jestem wielką zwolenniczką malarzy północy, kocham ich kolory, światłocień i technikę, więc zobaczenie na własne oczy tego wszystkiego, były to dla mnie niesamowite emocje.
MUZEUM PEGGY GUGGENHEIM Peggy Guggenheim, jedna z najważniejszych kolekcjonerek sztuki 20-go wieku, osiadła w mieście i założyła tutaj prywatną galerię, bo jak sama stwierdziła, przyjechać do Wenecji, to znaczy się w niej nieodwołalnie zakochać. I mimo iż była krytykowana przez mieszkańców jako “zepsuta bogaczka“, dzisiaj zebrana przez nią kolekcja jest jedną z najważniejszych na świecie. Muzeum z nowoczesnym designem, pokazuje dzieła najważniejszych artystów ostatniego wieku: Picasso, Yves Tanguy, Max Ernst, René Magritte, Rothko, Kandinsky, Umberto Boccioni, Giacomo Balla, Emilio Vedova, Brancusi, Calder, to tylko kilka nazwisk. Każdy, kto interesuje się sztuką ostatnich lat, marzy o zwiedzeniu tego miejsca i nie zostanie na pewno zawiedziony. Osobiście w końcu stanęłam przed ”Empire of light“, René Magritte i się napatrzyłam na najbardziej poetycki obraz wszystkich czasów (według mnie).
PALAZZO CONTARINI DEL BOVOLO Główną atrakcją tego miejsca są ślimakowate schody z 15-go wieku, które wiodą na taras z widokiem na miasto. Nie wiadomo dlaczego, ale na tarasie wszystkie zdjęcia wychodzą świetnie i każdy wygląda lepiej niż w rzeczywistości, musi to być jakiś fenomen świetlny. Na pierwszym piętrze, są również organizowane wystawy tymczasow. Czyli nie pchajcie się na kolejkę na dzwonnicę San Marco, możecie przyjść tutaj.
KOŚCIOŁY W Wenecji, jest dużo kościołow, w wielu płaci się za wstęp od 2 do 4 euro. Dla mnie jak na jeden dzień starczyło atrakcji artystycznych, więc wstąpiłam tylko do kościołów, na które natknęłam się podczas mojego spaceru i bezpłatnych. Zaraz po lewej od dworca, znajduje się kościół Santa Maria di Nazareth lub degli Scalzi(czyli Bosych). Przepiękna architektura późnego baroku i dzieła między innymi GiambattistyTiepolo. (Tiepolo jest moim mitem).
Niedaleko szpitala SS Giovanni i Paolo znajduje się spokojny i oryginalny kościół San Lazzaro dei Mendicanti. Zresztą to chyba najpiękniejszy szpital na świecie, w niegdysiejszej szkole San Marco, tam też wejdźcie i sami zobaczcie. Na miejscu kościoła w 13tym wieku znajdował się tutaj szpital dla chorych na dżumę, potem przeniesiony na wyspę. W środku świątyni możecie podziwiać dzieła Tintoretta i Paola Veronese.
Bazylika Santa Maria della Salute, wejście do kościoła jest bezpłatne, płaci się za wstęp do zakrystii. Oryginalna budowla z pierwszej połowy 17-go wieku, zbudowana jako podziękowanie ocalonych od dżumy. I kilka innych kościołów, których nazw zapomniałam, jak na turystkę przystało. W każdym z nich można natknąć się na jakiś niesamowity obraz malarzy północy czy barokowych… ukryte perły Wenecji.
JEDZENIE Dużo restauracji było teraz na urlopie, a ja zupełnie się nie przygotowałam na aspekt kulinarny, bo wiedzialam, że i tak od emocji, będę „pełna”. Na obiad więc przypadkowo wybrałam się do baru Cupidoz widokiem na lagunę. Nic specjalnego, ale przystępne ceny, przytulnie i lokalnie. Na spritz usiadłam sobie na placu Campo di Santo Stefano, akurat był zachód słońca, więc zrobiło się poetycko i miło.
Podczas przechadzki, widziałam dwa ciekawe miejsca, gdzie chciałabym spróbować jedzenia jak będę następnym razem: Trattoria da Baffo Osteria Ale Do Marie
CZEGO SPRÓBOWAĆ Spritz – czyli klasyczny drink w Wenecji na bazie Campari lub Aperolu z prosecco, pomarańczą i oliwką. Foccaccia veneziana, znajomy poprosił mnie o przywiezieniu mu foccacci z Wenecji, czyli wypieku, mieszanki panettone i pandoro. Ale jak tylko ją zobaczyłam: ogromna i ciężka, to pomyślałam: nie ma głupich. Przywiozłam mu ciasteczko z migdałami, “dolce dei dogi”. Dania rybne – wiadomo, Wenecja jest nad morzem więc specjalnością są ryby szcególnie: scampi (wielkie krewetki), sztokfisz, sardele, seppie (mątwy), dorsz.
O CZYM NIE ZAPOMNIEĆ – O małym bagażu, bo dużo trzeba chodzić i po mostach. – Ubraniu na cebulkę, w dzień potrafi być bardzo ciepło a wieczorem robi się wilgotno. – Skontrolowaniu przed wyjazdem, czy akurat nie podniósł się poziom wody… hmmm wtedy trzeba mieć kalosze. – Wszelkich dokumentach i abonamentach, które mogą zapewnić ewentualną zniżkę przy zakupie wejściówek. – Aparacie fotograficznym. – Butelce na wodę, jest dużo fontann z wodą pitną. – Się zgubić!!! W Wenecji trzeba dać się ponieść, zgubić i potem odnaleźć na czas, by zdążyć na pociąg.